polski      /     english

 

 

 

 

wprowadzenie                     osoby                     podziękowania




Urodziła się w roku 1950 w Krakowie. Studiowała na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Obroniła dyplom w roku 1975 w Instytucie Urbanistyki i Planowania Przestrzennego. W roku 1985 uzyskała uprawnienia Ministra Kultury i Sztuki w dziedzinie „Malarstwo”.

Zaczęłam malować studiując architekturę żywo zachęcana przez p. prof. Krystynę Wróblewską ówcześnie kierującą Zakładem Rysunku Odręcznego na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Potem, pracując na Wydziale miałam możliwość jeździć na plenery malarskie organizowane dzielnie przez Ewę Węcławowicz-Gyurkovich. Było wspaniale. Brałyśmy dzieci i psy – w piękne miejsce, głównie do Woli Zręczyckiej – i malowałyśmy, malowałyśmy. Dla mnie te plenery to był przełom. Pejzaż stał się inspiracją. Otaczały mnie otwarte przestrzenie, kwitnące sady, pełno koloru – tam namalowałam pierwszy obraz olejny. Mam góralską krew, ale nigdy nie chciałam i nie chcę malować gór. Góry są tylko pozornie przestrzenią. Oddech, kolor, rytm, równowaga to woda, łąki, łąki, łąki. Jest to pejzaż zbudowany, skonstruowany i uporządkowany przez naturę. Mogę malować te tematy w nieskończoność, podporządkowane kolorystycznie porom roku, za każdym razem odkrywając coś nowego, malując w plenerze, w pracowni, w myślach, wszędzie. Architekturę – uświadomiłam to sobie zresztą całkiem niedawno – zawsze postrzegałam jako część pejzażu, atmosfery miejsca a nigdy samą dla siebie. Napisałam nawet na ten temat wiersz, który razem z obrazem pokazałam na którymś z Biennale Architektury, dając upust nurtującym mnie myślom. Naturalnie czując w ten sposób mogłam się zrealizować tylko w malarstwie, od nikogo niezależna. Miałam problem, w którą pójść stronę, wystarczył impuls – wystawa obrazów prof. Maciejewskiego w Bunkrze, nie pamiętam już roku; piękne płótna pełne girland, kwiatów, kolorów – by zrezygnować z kariery naukowej i malować, uczyć się, malować. To był chyba rok 1987 – no i do dziś maluję. Kocham organizować wystawy dla swoich prac i wernisaże. Miałam ich kilkadziesiąt – indywidualnych i zbiorowych, w różnych miejscach, mniej i bardziej prestiżowych, nawet w mieszkaniu prywatnym iwogrodzie. Przychodzą bliscy, najbliżsi i ci, których nie znam. Jest miło, mogę widzieć ich twarze. Nie dostrzegam wtedy nieprzychylnych mi gestów. W ten sposób mogę podzielić się z innymi swoim spojrzeniem na świat. Potrzebuję tego. Pani prof. Wróblewska twierdziła, że to ekshibicjonizm. A co twierdzili inni? Przytoczę te najbliższe mojemu sercu opinie, zdania kolegów zajmujących się sztuką. Ich wsparcie dodaje mi skrzydeł. Nie mogę nie wspomnieć tu wsparcia męża i synów.

Dziękuję im wszystkim.

Hanna Gąsienica-Samek
Kraków, czerwiec 2010

„Każdy malarz musi być w swej wyobraźni architektem, chociaż…, nie każdy architekt musi być malarzem. Z prostej przyczyny: architektura ociera się o metafizykę, malarstwo metafizyką po prostu jest. Patrząc na pejzaże Hanny Gąsienicy-Samek, przede wszystkim postrzegam kolor, jego intensywność, ciepło, bogactwo odcieni czerwieni, żółci, brązów. Potem dopiero – gdy uzmysławiam sobie, że artystka ma za sobą studia architektoniczne, zaczynam się zastanawiać: jakaż tu aranżacja przestrzeni zdeterminowana jest przez kanony architektury? Zatem jest to tylko sugestia. Tymczasem kompozycja w malarstwie pani Hanny jest, prawdę mówiąc, przygłuszona przez kolor. Nasycenie barw na obrazach artystki jest tak wyraziste, że momentami odnieść można wrażenie, jakby malarka dopowiadała do natury swój kolorystyczny komentarz (…)”

Jerzy Skrobot

„Architektura czyli sztuka budowania, tak nazwał swój traktat uczony hrabia ks. Sebastian Sierakowski. Talent i rzetelna wiedza techniczna towarzyszyły zawsze wybitnym twórcom. Patrzyli na świat okiem artysty, a równocześnie trzeźwo i perfekcyjnie budowali. I taka jest właśnie Hanka Gąsienica-Samek”.

Prof. dr hab. inż. arch. T. Przemysław Szafer

„(…) Są też obrazy szkice, może najbardziej fascynujące, jakby niedokończone lub zastygłe w momencie tworzenia, (…) tak jakby artystka chciała powiedzieć, że szkoda jej czasu na zajmowanie się szczegółami, tak jakby świadomie (lub nie) wyrażała myśl, że jest przecież z wykształcenia architektem, który to, co ma zaprojektować, najpierw szkicuje: koncepcje, zamiary, idee ujmuje w mocny, szybki rytm linii i plam, mających pełnić formę podstawowego komunikatu skierowanego do odbiorcy. (…)”

Jacek Pencakowski

fot. Bartłomiej Kosman


 
Copyright by Konrad Glos, Rafal Zub 2010