Miasto Kraków, w którym urodziłam się jeszcze w poprzednim stuleciu,
obdarowało mnie piórem i pędzlem. Niespokojna, od dzieciństwa
szukałam odpowiedzi na wiele pytań. Dorośli zadawali typowe pytanie:
kim chcesz być w życiu? Odpowiadałam : chcę być malarką i pisarką.
Dziecinnie proste, wychowałam się w domu wszechobecnej
książki , zapachu oleju lnianego i terpentyny. Zapach pobudza mnie
do dziś, atrament raczej mnie zniechęcał z powodu kleksów. Dlaczego
znalazłam się na Wydziale Architektury? To przypadek - z dziecinnego
niemal niezdecydowania i strachu o charakterze ekonomicznym;
sądziłam, że rodziców nie stać na farby, ale oni o tym nie wiedzieli…
Zawsze jednak szanowali moje decyzje, więc wykazali się brakiem
presji na moje nowe odkrycia: architekturę i przystojnego, inteligentnego
studenta architektury. Przypadek spotkania grupy studentów
i ich architektonicznego daru przekonywania o wspaniałości
zawodu, o którym nie miałam pojęcia, i wyższości erudycji architektów
nad powierzchowną artystowską postawą studentów z ASP,
przekonał mnie. Decyzja zapadła! Miałam z kim rozmawiać, oczywiście
o sztuce.
Studia na Wydziale Architektury odbywałam pod szczególną opieką
artystyczną prof. art. grafika Krystyny Wróblewskiej, a także malarki
Marii Markowskiej. Obie twierdziły, że powinnam malować. Krystyna
Wróblewska prowadziła koło plastyczne, z jego grona wywodzą się
też inni, opisani w tej książce:
Marek Grechuta,
Zofia de Ines, oraz kilku
wybitnych architektów.
Tak więc studiując architekturę malowałam… i zmierzałam do celu,
którym było malarstwo.
Nie żałuję. Studia architektoniczne (ukończone w 1971 r.) dały mi
wiedzę, świadomość przestrzeni, miłość do geometrii oraz rodzenie
się przekonania, że nie chcę być architektem! To zawód piękny i twórczy,
ale wymaga wielu zabiegów formalnych, nie daje pełni wolności
twórczej. Zbyt wiele jednostek uczestniczy w procesie powstawania
dzieła, jego materializacji.
W malarstwie jestem niezależna i nikt nie dyktuje mi warunków. Nawet
portretowane osoby nie mają wpływu na to, jak je widzę. Namalowałam
cykl portretów aktorów Teatru Starego i na ten temat
mogłabym napisać książkę.
Książkę też napisałam. To z kolei, z miłości do obydwu dziedzin. Architektura
muzą malarstwa (Wydawnictwo Politechniki, Kraków
2009) – książka o malarstwie jest rodzajem hołdu dla architektury.
Od 1975 r., uczę malarstwa, rysunku i kompozycji studentów architektury,
czego zresztą nie przewidziałam w dzieciństwie, ale skoro to
robię – to muszę to lubić. Po prostu: młodzież jest wspaniała. Dyplom
na Wydziale Malarstwa ASP uzyskałam w 1979r ; przewód kwalifikacyjny
I-stopnia na tym Wydziale w 1986 r., a przewód habilitacyjny
– w 1999 r. Dorobek przedstawiałam na 30 wystawach indywidualnych,
w kraju i za granicą oraz brałam udział w ponad 20 wystawach
zbiorowych. Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej o mojej twórczości, zapraszam
na stronę
www.iwonazuziak.pl
Iwona Fischer-Zuziak
Kraków, czerwiec 2010